9. KTOKOLWIEK
Wiedziano o nim tyle,
że malował dachy.
Dachy i kominy. Mówił o nich,
że są potrzebne...
Bo są bliżej nieba.
Pory świata
odnajdywał w zmierzchach
i świtaniach.
W nich, mówił, zagęszcza się czas...
A dach, jak zagadkowy żagiel,
nasłuchuje gwiazd i osłania
przelotne uśmiechy.
- Plecie - mówiono. - Jak dziecko.
I był, jak dziecko
które chwyta
firanką
wiatr
Nikt go nie pytał
kim jest...
ale w końcu każdy wie
dziecko, to dziecko
firanka, kawałek przędzy
a wiatr...
Więc, kim był nie wiedzieli.
Co robił?
Pomagał dzieciom w poszukiwaniu
istoty w kredzie kartonie
tęczy węglu. Za paznokciami nosił
ślad plastelinowych chwil.
Powiedział raz, że świat
należy do dzieci i fantasmagorii.
A najciekawsze nawet jest nie to, co jest,
ale co być może...
Nie mógł
znaleźć słów, jak i ciepła domowego.
Mówiono nawet o nim – mruk.
Nie lubił staruszek
opuszczonych, po środku dnia
i ludzi
pod gołym niebem.
Ktokolwiek
wie o losie...
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •