Paradoks na rok 2018
Czym jest paradoks... By nie zmyślać, zaglądam do Słownika Wyrazów Obcych PWN (Warszawa 1980). Wprawdzie Redaktor naukowy oraz Recenzent tomu do żyjących już nie należeli w chwili wydania Słownika, jednakowoż gdzież indziej mam szukać żywego znaczenia słów (poza aktualnym sensem ich użycia w mowie codziennej).
„Paradoks <gr. paradoksos = nieoczekiwany, dziwny>”...
Przepraszam, że przerywam, jednak uświadomiłem sobie w tej chwili, iż ja sam oraz moje życie, nie jesteśmy czymś mniej nieoczekiwanym i dziwnym, niż PARADOKS właśnie! (Podchwyciła to skrzętnie Moja Córka: – Sam jesteś paradoks! – stwierdziła autorytatywnie). Wroćmy lepiej do naszego Słownika:
„Paradoks <gr. paradoksos = nieoczekiwany, dziwny> 1. Twierdzenie zaskakujące, sprzeczne z przyjętym powszechnie mniemaniem, ujęte w formę błyskotliwego aforyzmu. 2. Rozumowanie pozornie poprawne, lecz prowadzące do sprzecznych wniosków.”
No, dobrze, ale mogę mieć też własny głos w sprawie. Słowo „paradoks” kojarzy mi się z kijem... który ma dwa końce. Zaraz pomyślałem skromnie, że może palnąłem coś od rzeczy, jakiś lapsus. Grzecznie sprawdziłem więc, co oznacza w Słowniku sąsiednie, dopełniające określenie. I znalazłem:
„Paradoksalny Sprzeczny z tym, co jest lub wydaje się oczywiste, będący paradoksem lub mający cechy paradoksu; osobliwy, absurdalny.”
Ucieszyłem się, przyznaję. Od dziecka nie znajdowałem właściwych słów by określić to, co mnie spotykalo w życiu; a teraz – toż to odnalezione właśnie – osobliwość i absurd! Paradoks, jak już wspomniałem, jest dla mnie czymś w rodzaju kija o dwóch końcach. Może podeprzeć, albo uderzyć. Może wiele wskazać, ale też i wiele boleć... Może być jak cierpienie, które jednak – dzięki Bogu – przecież ustąpić może.
Żeby nie bujać w obłokach, spróbuję posłużyć się przykładem. Przypatrzmy się powietrzu; czy wygląda ono tak samo dla osób znajdujących się w różnych miejscach? Przypomina mi się pewien wiosenny dzień spędzony w Dolinie Bolechowickiej pod Krakowem. Mam w pamięci wyniosłą skałę, Filar Pokutników. Droga wspinaczkowa, pod którą stanąłem, budziła we mnie mieszane uczucia. Chociażby ze względu na nazwę: „Trawki”. – Jakież to atrakcje można znaleźć w trawach? A jednak... Kiedy znalazłem się u końca drogi zmieniłem zdanie. Okazało się, że trawa nie przesłoniła mi oczu, zaś patrząc w dół zobaczyłem to, czego zupełnie się nie spodziewałem. Zobaczyłem mianowicie powietrze... Różnie zabarwione w cieniu a inaczej w świetle. Zobaczyłem przestrzeń. Jej głębię!
Paradoks, jak mi się zdaje, nie polega tu jedynie na odmienności spojrzenia z dołu i z góry. Dziwne to i zaskakujące, że można pamiętać kolory powietrza dawno minionego wiosennego dnia z 1965 roku.
Na koniec wrócę jeszcze do tytułu tego tekstu (zamiast laurki).
– Życzę Ci, obyś odnalazł się wśród paradoksów roku 2018. Czego życzyłbym też i sobie. Nim one umkną. I wzajem, zanim im umkniemy...
Dodatkowo proponuję zasłyszany, chyba całkiem stosowny na tę okazję toast:
– W Pańskie ręce perswaduję!
Jedną z odpowiedzi może być:
– Dziękuję, bynajmniej!
lub:
– Dziękuję, ale ja wcale...
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •