SCHAB B
Ostatni dzień grudnia. Zwykle w przeddzień imienin B prezent miałem gotowy zawczasu. Tym razem moje zapiski nijak nie chcą ułożyć się z sensem. Wszystko jest jak porozrzucane zdjęcia, jak wyrwane kadry z przedrzemanego filmu.
Góry... W góry...
Kiedy jechaliśmy w Tatry, latem, B pokazał mi książkę, którą właśnie dostał w prezencie. W pamięci utkwił mi podpis pod jednym z zamazanych zdjęć. Brzmiał chyba "Szare Zacięcie. Moja poręczówka w deszczu."
A teraz z moich zamazanych wspomnień wyłania się stromizna i... ciarki, które zaczynają wędrować po plecach...
* * *
Mgła, wiatr i wilgoć. Ślisko. "Chmurno, durno, nieprzyjemnie..." – słowa piosenki pasują, jak ulał. Gorzej, że moje wskazówki nie pasują i B musi teraz wybrnąć z opresji. Narzeka wprawdzie, ale bez grubiaństw!. Wreszcie ląduje, gdzie trzeba i milknie.
Droga nad nami jest niezwykle piękna. I efektowna. Tyle... że tego nie widać. Chmury schodzą coraz niżej i niżej. Pac na nos... Pac na kask... Pac... Wsłuchuję się w kapanie. Zimno. Kulę się i zapadam w życie utajone...
"Co ty tu robisz, chłopcze?" – słyszę naraz. Zdrzemnąłem się chyba, czy co. Rozglądam się niechętnie. A miało być tak pięknie. Lita, sucha skała, dobra asekuracja, słońce i zdjęcia...
"I co ty tu robisz, Jasiu?" – słyszę znowu. Halucynacje, czy inne licho?... Patrzę w górę. No, faktycznie, czegoś tu brak: góra ginie w chmurach. Gdyby zrobić zdjęcie, to podpis by brzmiał: "Kant Filara. Moja miłość własna płacze..."
Nie ma zdjęcia, nie ma słońca. Za to przypomina mi się wczorajszy dzień. Bo było słońce!
...Podeszliśmy do Mnichowych Stawków i wygrzewaliśmy mokre od plecaków grzbiety. B poszedł jeszcze dalej. A właściwie niżej*. Zacząłem chichotać i pstryknąłem zdjęcie.
"Schab ocalony. W słońcu" – tak bym to ujął.
Tymczasem wieje mgłą i zaczynam z lekka dygotać. Pac... Pac... Pac...
Schab... Schaby... Schabowy... Co też się roi pod moim kaskiem?...
Wreszcie B ściąga mnie do siebie. Kiedy dochodzę, mówi żebyśmy zjeżdżali. Nie oponuję.
Jedna myśl tylko mnie pochłania: czy uda się wywołać zdjęcie? Schaby...
To znaczy zjechać... Życie uratować, ocalić!
Schaby... zjeść!
W schronisku.
* w obnażaniu swojego grzebietu (przyp. szalonego łebmistrza)
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •