14. CIEŃ DEDALA
To, czego doświadczam,
podpowiada mi
najprostszy obraz świata.
Istoty, które mnie otaczają
przynoszą ból
i udrękę...
Uderzają w moją niepamięć
To prawda, łaknął
zbyt wiele. I wiedział o tym.
Co nie znaczy
by zachował umiar.
Ptaków wysoki głos
niósł w jego spojrzenie
wciąż tę samą, prastarą pieśń:
- Pragnij!
- Pragnij lotu.
Pragnął.
I nie poprzestał na tym
Na koniec
wybrzeże dotknęło stóp,
okruchy skał ust i dłoni,
zieleń kęp trawy zajrzała w oczy.
I wiedział już
jak sucha jest gorycz tęsknoty,
która odchodzi nic nie warta.
Wiedział, że uczynił więcej
niż mógł. Niż mógł znieść.
Mówił o tym
jego cień wsparty o kamień.
Nie uniosę.
Nie uniosę...
Nawet gdyby krzyczał w niebo
jego głos. Lub samo echo
zawołało zdjęte żalem:
- Nie-u-nio-sę!
Nawet wówczas nie usłyszałby łoskotu
Własnej, oszalałej krwi w pogoni...
Jednak niemej
wobec kręgów na wodzie,
które wskroś fal, skał, słońca,
nie znajdując przeszkód
olbrzymiały
w pamięć
tamtego upadku.
Otaczają mnie istoty.
Jednak naprawdę
istnieje tylko czas.
On jeden istnieje.
I nie ma nic innego.
Nazywałem go...
Miłość
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •