UŚMIECH
W miejscu, gdzie spotykają się tory szybkiej kolei z południa i z południowego zachodu – by dalej podążać ku północy – jest mała osada.
Wiem o niej tyle, co widać: kilka domów wśród falujących liści, kościółek pod blachą, skromny, ledwie absyda i napis na kolejowej budzie. Właśnie ten napis, nazwa miejscowości, otwiera – ilekroć tu przejeżdżam – sekwencję obrazów podróży, podróży wyobraźni. Tak jest i tym razem.
Na zdjęciu młody mężczyzna uśmiecha się sympatycznie. W jego pogodnym spojrzeniu – iskra przenikliwości, która może wprawić w zakłopotanie. Nic dziwnego, że wiele kobiet mogło zabiegać o to, by wypełnić sobą jego życie. To spojrzenie jest, jak wieczniezielona ciekawość. I wiem... tak, znam jeden punkt drogi, którą ta ciekawość pobiegła.
Punkt istnieje realnie, w głównej grani gór. Ma nawet nazwę, odpowiednią dla skalnego wybryku. A w jego powietrzności, zwróconej na południe, granit przybiera barwę pomarańczową, żółtą i czerwoną. Kompozycji dopełniają fantazje faktury wymycia jak kropielnice obrócone ku słońcu.
Nie wiem o tym człowieku praktycznie nic – poza tym, że właśnie tędy przeszedł, tego miejsca dotknął, do tych wymyć w skale zajrzał.
I że ma słoneczny uśmiech... na tym zdjęciu z nekrologu, który informuje, że w miejscowości o tej nazwie zmarł.
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •