PIEGI
Kac… To dalece dokuczliwy a zarazem niechlubny przypadek . Odpowiednik „persona non grata”. Nie bierze się znikąd. Jest efektem zatrucia. Przypadłość nieleczona, zlekceważona przechodzi w stan chroniczny. Kac może prowadzić do patologii całego ustroju. Wymaga leczenia.
Pozbycie się dolegliwości poprzez obwinianie o jej sprawstwo innych, jest wysoce pozbawione logiki. Bo i jaki sens może mieć na przykład przypisywanie innym, że to niby oni mieli wyssać truciznę, do tego jeszcze z mlekiem matki. Kac nie ustąpi; dotyczy przecież jadu we krwi własnej, nie cudzej. Więc, cóż ma piernik do wiatraka?
Przypomina mi się tutaj pewna niecna, szczeniacka zabawa. Mam na myśli grę w „Piegi”. Polega na tym, że dowcipniś wskakuje butami w środek kałuży i rozpryskuje jej zawartość na wszystkich dokoła. Przy czym sam pozostaje poza zasięgiem błota. Obserwując dzieci, a czasem i polityków, można znaleźć nieraz zaskakujące punkty zbieżne.
Wróćmy jeszcze na chwilę do podstaw toksykologii. Kac nie ustąpi sam, bez usunięcia źródła zatrucia. Jest bowiem efektem obecności trucizny we krwi własnej, tego kogo zatrucie dotyczy. Nie innych. I tego, co sam wyssał. Trzeba leczyć. Ale nie innych – tylko zatrutego.
Na koniec skromna próba podsumowania:
Ci piegowaci od błota nieraz wyglądają paskudnie.
– A jak się prezentuje ten, kto ich obryzgał?
29 maja 2019
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •