SPISEK
Jak nie wierzyć w teorię spiskową?
Spiski są, istnieją. Od zawsze.(Toż już wąż... gadzina jedna!)
Więc i teraz... Sam wiem o jednym. Sprawa wygląda całkiem poważnie:
– Ortodoksi Poprawności Językowej, sprzysięgli się przeciw niewinnym...
– Przeciw dyslektykom!
Oto mam, na piśmie, przed sobą. Zdawałoby się przyjazny Wydawca, przysłał mi cyrograf w formie ultimatum.
Bez spełnienia licznych Warunków Poprawności nie chce nawet widzieć mnie na oczy!(Toż już wąż... gadzina jedna! O, przepraszam, wspominałem wcześniej, że gadzina...)
Wieczór minął. Ja zaś trwałem w żalu i zwątpieniu, popadając w coraz głębszą depresję...
Wreszcie sen, ulga. Odpływam w ciemność. Ale w środku nocy, zacząłem śnić.
Wyraźnie było to wspomnienie... Z gór. Siedziałem na taborisku przed namiotem. W Tatrach, niedaleko Morskiego Oka. Było ciepło, powietrze łagodne, fruwające leśne aromaty. I czas, jak gdyby zastygł...
Wtem, coś zakłóciło harmonię. Skądś, do moich zaskoczonych uszu, dobiegało zgrzytliwe brzdąkanie. Nie, niestety, nie ustawało. Nasiliło się w fałszywych akordach. Do akordów dołączył monotonny głos... Po kwadransie z trudem wyłowiłem pośród dźwięków podobieństwo do piosenki "Majster Bieda".
Wykonawca zmęczonym mógł być... Sam to znam, fałszować nie wstyd, skoro słoń na ucho... itd. Ale walczył dzielnie. Pół godziny grał...
A zachciało mi się akurat kawy. Grał w baraku zwanym "Relaks". A w Relaksie – kuchnia... Grał "Artysta" jeden, widać natchniony. Zamiast kawy przełykałem tylko ślinkę.
Próbowałem zachować Kulturę, nie zakłócać, jakby nie było, Sztuki... Grał i grał...
W końcu miarka się przebrała. Kiedy zaczął brzęczeć "Zegarmistrz światła". Nie to nawet, żebym przeciw zegarom. Ale czas mijał... a w kuchni KAWA!
On grał...
Ja podkradłem się, sprytnie drzwi Relaksu zamknąłem i skryłem się w lesie.
Chwilę jeszcze "Zegarmistrz" zmagał się ze "światłem". Wreszcie ucichł... Nie wiem, może z braku natchnienia... lub światła?
Dotąd sen mój przywoływał autentyczne wspomnienie...
Cisza... (Odtąd, sen wybrał scenariusz całkiem nowy... gadzina jedna).
Zaskrzypiały drzwi...
I nagle, jak grom z jasnego nieba, rozległ się gromki głos ... zaprzyjaźnionego Wydawcy:
– Wy, Chobżaniski – (bo we śnie dysleksja się nasila) – nie skryjecie się przed INTERPUNKCJĄ! Dane wam zostały przecież... Znaki. A zwłaszcza zaś... Przystankowe!
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •