ZANIM
14 września 2011
Ranek w „Betlejemce”. Świat za oknem nie wygląda dzisiaj apetycznie.
Wychodzę przed schronisko. Ciekawe dokąd zajdę nim zacznie padać.
Jeszcze wczoraj wszystko wyglądało inaczej. Ciągnęło mnie w góry. Żeby zobaczyć je w słońcu. Zanim przyjdą jesienne słoty. Póki coś widać.
A wczoraj widać było wiele. Zdążyłem na godzinę słońca pod Żółtą Turnią, na Dubrawiska. Żółty szlak przecina tam piarżysko z nietypowych skał. Z piaskowców krystalicznych – jak pouczył mnie ktoś dobrze poinformowany. Niektóre z wielobarwnych głazów jakby mieniły się poświatą, przyprószone srebrzystym pyłem (to chyba mika?).
No tak, tylko dzisiaj mamy już dzień następny i wygląda na to, że słońca nie będzie.
Ruszam na pielgrzymkę. Do Królowej Tatr, na Wiktorówki. Najprościej i najłatwiej – przez Psią Trawkę, Waksmundzką Rówień i Gęsią Szyję. Nie pada! Po trzech godzinach jestem na miejscu. Zdążam na codzienną Mszę Świętą w południe.
W księdze dla odwiedzających Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr zapisana jest modlitwa. W przybliżeniu brzmi ona tak:
„Nędza przyzywa Miłość
nicość przyzywa Miłosierdzie
Matko
Królowo nasza
dla Polski
polskości
Polaków”
* * *
Na Rusinowej Polanie dalej zanosi się, ale wciąż jeszcze nie pada. Dowiaduję się u miejscowej gaździny jak się sprawia młody Siwek: – Silny jest. Rokuje. Będzie z tego konia pożytek.
Wiem, że z pośpiechu pożytku dziś nie będzie, a deszcz i tak mnie zmoczy. Nie śpieszę się więc. Na podejściu na Gęsią Szyję kropi przez parę minut. Ale kiedy dochodzę do wierzchołka chmury na chwilę przerzedzają się i do Doliny Waksmundzkiej wpada trochę światła.
Wreszcie deszcz nie może już się powstrzymać. Pada. Chmury wpełzają między drzewa. Monotonny marsz i równie monotonny szelest kropel deszczu o foliową pelerynę usypia.
Ale nim wrócę do Betlejemki, nim usnę, dziękuję za wszystko, co zanim…
* * *
15 września 2011
Od rana słońce. Idę nad Czarny Staw.
A potem…
Przez Przełęcz Karb. Do Kotła Gąsienicowego. Zwiedzać tamtejsze „pojezierze”.
I jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę Kościelca.
Debiut online: 2007-02-15
Copyright © Jan Hobrzański 2007–2024 •